Więcej...

    Mroczny geniusz

    Walerij Skopcow od dzieciństwa wiedział, że jest inny niż wszyscy. Był wyższy od innych dzieci i patrzył na nie z góry, a kiedy poszedł do szkoły, okazało się, że uczenie się przychodzi mu z łatwością. Miał też talent muzyczny, świetnie rysował, ludzie kochali jego towarzystwo. Miał świat u swoich stóp. Dlaczego więc skończył w więzieniu, skazany na karę śmierci za brutalne zamordowanie dziewięciu osób?

    ***

    Walera Skopcow urodził się 1 sierpnia 1951 roku w mieście Wielkie Łuki w obwodzie pskowskim, nad rzeką Łowacią. Zwyczajna radziecka inteligencka rodzina: mama, tata, syn. Ojciec był lotnikiem, matka księgową. Szybko się rozwiedli i założyli nowe związki. Walera przeważnie zajmował się sobą sam, zwłaszcza gdy jego matka urodziła drugiego syna – przyrodniego brata Walery. Wykorzystywał czas kreatywnie – śpiewał w szkolnym zespole, chodził na zajęcia z rysunku, uczył się w podstawowej szkole muzycznej, którą ukończył w trzy lata (choć zwyczajowo nauka trwa siedem lat). Był redaktorem szkolnej gazetki, przewodniczącym klasy – typ młodzieńca, którego rodzice innych dzieci stawiają swoim pociechom za wzór.

    ***

    Wzorowy uczeń

    Na lekcje chodził regularnie, choć nudził się jak mops. Sprawdziany pisał piórem z czarnym tuszem, żeby koledzy mogli od niego ściągać. Nigdy nie dostał oceny niższej niż piątka z minusem. Przystojny chłopak z bujną czupryną i poczuciem humoru cieszył się ogromną sympatią mieszkańców 90-tysięcznego miasta. Sąsiedzi mówili: zobaczycie, jeszcze będziemy się szczycić znajomością z tak zasłużoną osobą!

    Walera chciał zostać lekarzem. Myślał o neurochirurgii. Solidnie przygotował się do egzaminów: potrafił z pamięci narysować wnętrze ludzkiego ciała, anatomię znał na wylot. Gdy skończył szkołę z najwyższą lokatą, bez problemu dostał się na medycynę. Od początku zaskarbił sobie uznanie studentów i wykładowców – nie tylko świetnie się uczył, ale też został przewodniczącym uczelnianego komitetu partyjnego (w Związku Radzieckim zapowiedź kariery politycznej), udzielał się w studenckim teatrze i grał w zespole. Człowiek-orkiestra.

    ***

    Brat

    Po drugim roku studiów stało się coś, co odmieniło jego życie o 180 stopni. Młodszy brat Walerija, Siergiej Turajew, był jego totalnym przeciwieństwem, jakby ktoś postanowił stworzyć odbicie chłopaka w krzywym zwierciadle. Niski, krępy chłopak z trudem ukończył szkołę średnią, nie planował ani studiów, ani pracy. Zaczął kraść. Jego największym talentem była umiejętność manipulowania ludźmi. Skrzętnie ją wykorzystywał, przekonując matkę, że powinna się cieszyć możliwością utrzymywania dorosłego syna.

    ***

    Pewnego dnia Siergiej namówił Walerija, by okradli daczę (letni podmiejski domek) sąsiadów. Bracia szybko wpadli, ale miejscowy milicjant nie chciał im „psuć papierów”, więc usłyszeli tylko pogadankę. To ich rozzuchwaliło – ukradli sąsiadom auto. Tym razem nie poszło już tak łatwo – groziło im pięć lat więzienia. Siergiej przekonał Walerija, by wziął winę na siebie – przecież nikt nie skaże wzorowego studenta! Walerij przystał na to, postanowił jednak udawać chorobę psychiczną, by na pewno nie trafić za kratki. Robił to z takim zaangażowaniem, że komisja lekarska stwierdziła, iż ma schizofrenię. Nie przewidział jednego – diagnoza stała się podstawą do skreślenia go z listy studentów medycyny i uniemożliwiła mu zostanie neurochirurgiem. Dlatego Walerij Skopcow pojechał do Leningradu. Miał ambitny plan realizowania swoich artystycznych zapędów w prestiżowym Instytucie Kultury.

    Wyrok

    W Leningradzie zaczął interesować się prawosławiem i duchowością, a zwłaszcza pieśniami religijnymi. Dowiedział się, że w zamkniętym dla studentów archiwum biblioteki znajdują się księgi i podręczniki, z których mógłby się ich uczyć. Włamał się do niego i ukradł zabytkową Ewangelię, a także kilkadziesiąt cennych ksiąg. Wpadł już następnego dnia – za zuchwałą kradzież został skazany na siedem lat więzienia. To była prawdziwa szkoła życia – tyle że Walerij pobrał w więzieniu przyspieszony kurs grawerowania i podrabiania dokumentów, a dzięki talentowi do rysunku nie miał sobie równych. Odtąd już nie musiał martwić się o pieniądze – skazańcy z półświatka dobrze płacili za nową tożsamość i inne papiery.

    ***

    Gdy Walerij wyszedł z więzienia, na horyzoncie ponownie pojawił się jego brat Siergiej, który nie próżnował i nauczył się otwierania sejfów. Na początku 1989 roku bracia pojechali razem na białoruską wieś Obol, w której włamali się do sejfu miejscowego kołchozu i ukradli 168 rubli – równowartość ówczesnej średniej pensji.

    Siergiej szybko został aresztowany i przyznał się do winy, oskarżając o wszystko brata. Walerij jednak zniknął władzy z oczu. Po latach okazało się, że pojechał do Leningradu, tam ukradł i podrobił dokumenty. Od teraz nazywał się Jewgienij Borysowicz Spiridonow. Nie przywiązywał się jednak do tego nazwiska – w ciągu siedmiu lat 13 razy zmieniał tożsamość i miejsce zamieszkania oraz żony (rozwodził się równie szybko, jak się żenił).

    ***

    W międzyczasie dbał o edukację: ukończył z wyróżnieniem Instytut Pszczelarstwa, a po upadku ZSRR planował zainwestować w naukę biznesu. Coraz mocniej pociągał go jednak kryminalny mrok, który zawisł nad Leningradem, przemianowanym z powrotem w Petersburg. Skopcow wrócił do podrabiania dokumentów i papierów wartościowych. Zaczął też kraść samochody. Podrabiał dokumenty własności i sprzedawał auta – zarabiał na tym ogromne w tamtym czasie pieniądze. W listopadzie 1993 roku został zatrzymany na trasie przez funkcjonariuszy drogówki – przekupił ich jednak, oddając im kradziony samochód wraz z zawartością, a sam złapał stopa i pojechał do Smoleńska. Milicjanci znaleźli w bagażniku ogromne ilości delikatesów – mięsa, ryb, kawioru i owoców, a także… harmonię, przerobioną na dwunastolufową machinę do zabijania. Najwyraźniej Skopcow postanowił doskonalić swój talent do majsterkowania. Obecnie „agregat” jest jednym z eksponatów rosyjskiego Muzeum Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.

    ***

    Pierwsza krew

    Po tym incydencie Skopcow poczuł się całkowicie bezkarny. Przekroczył barierę, za którą była już tylko równia pochyła. I tak już postrzegał świat jako własny plac zabaw, dotąd jednak nie posuwał się do agresji. W lutym 1995 roku pod Smoleńskiem porwał i zgwałcił 11-letnią dziewczynkę. Planował ją zabić, dziecku udało się jednak uciec. Skopcow postanowił nie igrać z losem i przeprowadził się do miasteczka w obwodzie orłowskim. W pobliżu mieścił się ośrodek wypoczynkowy „Leśna Polana”, w którym często wypoczywali nie tylko miejscowi notable. Skopcow szybko przekonał do siebie kierownictwo ośrodka i zatrudnił się tam jako „kaowiec”, czyli instruktor kulturalno-oświatowy. Zaprzyjaźnił się z pracującym w ośrodku stróżem Michaiłem Karpuchinem, alkoholikiem bez rodziny i szans na lepiej płatną pracę. Zaczął go namawiać na dokonanie kradzieży – choć sam Skopcow wiedział już, że jego celem jest zabójstwo. Chciał przekonać się, jak to jest.

    ***

    3 sierpnia 1995 roku Skopcow i Karpuchin zamordowali parę zakochanych, którzy siedzieli w aucie na poboczu drogi. Ciała wrzucili do pobliskiego stawu. Skopcow podrobił dokumenty wozu i sprzedał samochód na giełdzie pod Tułą. Pod koniec sierpnia uznał, że znowu musi zmienić miejsce zamieszkania. W miejscowości pod miastem Orzeł kupił działkę, na której postawił wagonik, przerobiony na pracownię, w której podrabiał dokumenty. Szybko nawiązał kontakt z miejscowym półświatkiem, a wkrótce zaufanym „grawerem” szefa lokalnej mafii Władimira Manuiłowa, znanego jako „San Sanycz”.

    Zły

    Po pewnym czasie przestępcy przestali regulować należności za podrobione papiery. Wtedy Walerij Skopcow przestał je fałszować. Po kilku dniach Manuiłow wparował do wagoniku Skopcowa ze swoim ochroniarzem i ciężko go pobił. Złamał Walerijowi rękę i oblał go benzyną, po czym stwierdził, że odtąd Walerij będzie jego niewolnikiem.

    Gdy Skopcow nieco doszedł do siebie, zaprosił Manuiłowa na „szklaneczkę”, by się „pojednać i zacząć nowy rozdział współpracy”. 20 czerwca 1996 roku „San Sanycz” przyszedł na spotkanie z ochroniarzem i znajomą. Nie wiedział, że Skopcow własnoręcznie skonstruował czterolufowy obrzyn. Walerij zastrzelił z niego całą trójkę. Po zabójstwie pojechał do mieszkania „San Sanycza”, licząc, że znajdzie tam dolary. Żona Manuiłowa znała Skopcowa, wpuściła go więc bez wahania.

    ***

    Akurat gościła koleżankę. Cała trójka wypiła po szklance wódki, a chwilę później Skopcow zamordował obie kobiety i splądrował mieszkanie. Nie znalazł pieniędzy, ukradł więc biżuterię i zegarki. Namówił znajomego bezdomnego Siergieja Szaripowa, by pomógł mu pozbyć się ciał Manuiłowa i dwóch innych ofiar, a kilka dni później wraz z Szaripowem znowu zabił kierowcę, który wraz z pasażerką odpoczywał na poboczu zagubionej w lesie trasy. Znowu podrobił dokumenty i sprzedał auto ofiary na giełdzie. Okazało się jednak, że zamordowany był milicjantem – dlatego Skopcow znów musiał uciekać.

    Przerwana lekcja

    Milicja szybko ustaliła, że jednym z zabójców milicjanta i jego pasażerki był Siergiej Szaripow. Podczas przesłuchania Szaripow przyznał się do wszystkiego, wskazał miejsce zakopania „San Sanycza”. Ruszyły poszukiwania Skopcowa. On tymczasem podrobił dokumenty, w tym świadectwo ukończenia uczelni pedagogicznej, i jako Oleg Witaliewicz Porfiriew rozpoczął nowe życie w maleńkiej miejscowości Zalegoszcz w obwodzie orłowskim. Zatrudnił się w lokalnej szkole jako nauczyciel muzyki i rysunku. Szybko zdobył sympatię i uznanie zarówno uczniów, jak i nauczycieli.

    ***

    Sielanka trwała do 4 października 1996 roku. Dzień wcześniej twarz Skopcowa pojawiła się na ekranach telewizorów w programie „Uwaga, poszukiwani przez milicję”. Został aresztowany w trakcie lekcji i na oczach zaskoczonych uczniów wyprowadzony ze szkoły.

    W trakcie procesu przyznał się do zamordowania dziewięciu osób. Nie wyraził skruchy. Stwierdził jednak, że jedynym człowiekiem, którego powinien był zabić, był jego młodszy brat, który „zniszczył mu życie”.

    Sąd w Orle skazał Walerija Skopcowa na karę śmierci, którą z powodu moratorium na jej wykonywanie zamieniono na dożywocie. W więzieniu Skopcow zaczął pisać wiersze i muzykę, malować. 12 kwietnia 2004 roku zmarł na zawał na więziennym spacerniaku.

    Los Siergieja Turajewa, brata Walerija Skopcowa, nie jest znany.

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!

    Akceptuję Politykę prywatności / RODO i Regulamin serwisu

    Proszę podać swoje imię tutaj



    Inne w kategorii

    PARTNERZY