Więcej...

    Helena Norowicz – piękno nie zna pojęcia czasu

    Wiek to tylko liczba, a pani Helena stanowi najlepszy tego przykład. Przez niemal pół wieku była obecna na deskach warszawskiego teatru, a także na wielkim ekranie, ale popularność niespodziewanie zawitała w jej życiu dopiero… na emeryturze. Po osiemdziesiątce została modelką-seniorką, łamiąc stereotypy i przyćmiewając figurą niejedną młodszą koleżankę po fachu. W czym tkwi sekret urody aktorki?

    Leśna nimfa

    Helena Norowicz urodziła się 14 listopada 1934 roku w Chiłowszczyźnie na Litwie (obecnie Białoruś). Jej ojciec popełnił mezalians, żeniąc się z córką zawiadowcy stacji, podczas gdy rodzina oczekiwała od niego, że poślubi pannę z okazałym posagiem. Zakochani wyjechali do Francji. Tam przyszły na świat ich córki: Weronika i Ludwika. W końcu dziadek pani Heleny, gajowy, pogodził się z wyborem syna i nakłonił go do powrotu. Rodzina zamieszkała w jego leśniczówce. Wkrótce pojawiła się Helena oraz jej młodsze siostry Leokadia i Teresa.
    Wychowywały się bez bieżącej wody i elektryczności, za to w zgodzie z naturą. Rodzice hodowali kozy i krowy dające świeże mleko, każdego dnia piekli też własny chleb. W wielu wywiadach pani Helena utrzymuje, że to uprawiana od najmłodszych lat aktywność fizyczna i czas spędzony na świeżym powietrzu ugruntowały jej nieprzemijającą formę. Wszędzie było daleko – do stacji kolejowej szło się 1,5 kilometra, a najbliższych sąsiadów 300 m. To sprawiało, że dzieci były w nieustannym ruchu, nie wspominając o zabawie w otaczającym dom lesie.

    Sielanka nie trwała jednak długo. W 1939 roku wojenna zawierucha nie ominęła rodziny pięcioletniej Heleny. Każdej nocy kładli się spać w strachu, zimowych paltach i z workami z suszonym chlebem u boku, ponieważ groziła im zsyłka na Syberię. Szczęśliwie uniknęli zesłania, a po wojnie opuścili Litwę i osiedli w Koszalinie. W tamtym czasie dziewczynka na poważnie zainteresowała się gimnastyką. Inspirację dla sportowej pasji czerpała z akrobatycznych popisów cyrkowców, którzy zachwycili ją podczas wycieczki z rodzicami. „Metodą prób i wypaczeń doszłam do tego, że robiłam szpagaty, zarzucałam sobie nogi na ramiona i wykonywałam bezbłędne mostki” – opowiadała o młodości pani Helena.

    Od niespełnionej sportowczyni do aktorki

    To wszystko sprawiło, że młoda Helena Norowicz zapragnęła studiować na AWF w Warszawie. Los miał jednak wobec niej inne plany. Przegapiła termin egzaminów, początkowo była zrozpaczona. Z czasem uznała to jednak za najszczęśliwszy przypadek w życiu, który zaprowadził ją na drogę aktorskiej kariery. Przygnębiona z powodu pomyłki, wyjechała do Wrocławia i zamieszkała u siostry. Tam regularnie uczęszczała na przedstawienia, aż pewnego dnia w gablocie Teatru Polskiego dostrzegła informację o naborze na studia aktorskie do łódzkiej szkoły. To było to.

    Od lat pozostawała oczarowana ówczesnymi diwami ekranu – od Grety Garbo do Marlene Dietrich, a stanie się aktorką pozostawało jej cichym marzeniem. „Te przegapione egzaminy to było najlepsze, co mi się mogło przytrafić” – wspominała po latach. Na studia dostała się już za pierwszym razem. W 1958 roku ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Filmową, Telewizyjną i Teatralną im. Leona Schillera w Łodzi. Miejsce miało dla niej jeszcze jedno wyjątkowe znaczenie – to właśnie tam poznała przyszłego męża, reżysera Mariana Pysznika.

    W wywiadzie dla „Twojego stylu” z 2022 roku Helena Norowicz wspominała: „Kiedy byłam na pierwszym roku, zwróciło na mnie uwagę dwóch kolegów kończących studia. Jeden z nich, żonaty, starał się zawsze być przy mnie. Zauważyła to pani prorektor i powiedziała: Helena, nie zawracaj sobie nim głowy, rozejrzyj się na swoim roku, np. pomyśl o Marianie. (…) Przez pierwsze dwa lata stresowałam się studiami. Do tego stopnia, że zachorowałam. Marian przyszedł wtedy do mnie do akademika zobaczyć, co się ze mną dzieje. Byłam tak słaba, że zasnęłam na kilka godzin. Kiedy się obudziłam, on przy mnie nadal był. Rozczulił mnie tym bardzo”. Byli ze sobą ponad 60 lat. Rozdzieliła ich dopiero śmierć polskiego reżysera w 2020 roku. Trzy lata wcześniej małżeństwo odebrało Srebrne Jabłka, nagrodę czytelników magazynu „Pani” dla ulubionych polskich par.

    W latach 1958-1972 pani Helena była aktorką warszawskiego Teatru Klasycznego, a po jego przekształceniu przez dyrektora Józefa Szajny – Teatru Studio do 2001 roku. Otrzymywała również angaże do seriali telewizyjnych i filmów, gdzie zwykle występowała na dalszym planie. Pojawiła się m.in. w „Stawce większej niż życie”, komedii „Czy jest tu panna na wydaniu?” oraz „Dekalogu IV” spod ręki legendarnego Krzysztofa Kieślowskiego, gdzie wykreowała rolę okulistki. Polscy widzowie mogą ją również pamiętać z nowszych produkcji: seriali „Na wspólnej” i „Barwy szczęścia”, a także filmów „Niewinne”, „Człowiek z magicznym pudełkiem” oraz „Boże Ciało”.

    Czas nie istnieje

    W końcu nadszedł czas na emeryturę. Zamiast jednak cieszyć się wolnym czasem, Helena Norowicz czuła, jakby ktoś podciął jej skrzydła. Miała jeszcze wiele do powiedzenia światu show-biznesu. W swoistym oswajaniu starości pomogła jej niezawodna aktywność fizyczna (wciąż potrafi zrobić szpagat!) i działka, na której poświęciła się pracy wśród roślin. Los wciąż szykował jednak dla niej niespodziankę. W 2016 roku na planie filmu „Ederly” pani Helena spotkała aktorkę Aleksandrę Popławską, która zafascynowana jej fotogenicznością, klasą i urodą postanowiła wykonać dojrzałej koleżance po fachu kilka zdjęć. Umieściła je w sieci, co wywołało lawinę pozytywnych komentarzy.

    „Zrobiłam jej sporo zdjęć, wrzuciłam je w media społecznościowe. Okazało się, że Helena ma ogromny potencjał i talent, którego wcześniej nie odkryła i sam ją zaskoczył, bo została modelką w wieku około 80 lat” – relacjonowała Aleksandra Popławska. Zainteresowanie zaowocowało współpracą aktorki z polskimi markami odzieżowymi m.in. Bohoboco. Norowicz nie przyjęła jednak propozycji bez cienia wątpliwości.

    „Ubrania bardzo mi się podobały, ale miałam obawę, czy aby nadaję się do sesji modowych. Myślę, że starsze kobiety jak najbardziej powinny być obecne w świecie mody. Nie tylko te młode i śliczne, które wyglądają dobrze we wszystkim, co się na nie założy. Z drugiej strony zastanawiałam się, czy sobie poradzę. Ale powiedziałam samej sobie: Wzdychasz, jęczysz, że nie masz propozycji aktorskich. Potraktuj to jak aktorskie wyzwanie” – wspominala w wywiadzie z portalem Gazeta.pl

    Tak nastąpił renesans kariery Heleny Norowicz, który trwa do dziś. Aktorka i modelka udowadnia, że nigdy nie jest za późno na spełnienie marzeń oraz przełamanie dotychczasowej rutyny. Daje nam świadectwo odwagi, życiowej mądrości i radości ducha, którą czerpie z małych, codziennych rzeczy. Przepis pani Heleny na piękny wygląd niezależnie od upływającego czasu to zasada „w zdrowym ciele, zdrowy duch”, a także poczucie humoru i dystans do siebie. Pozytywnemu myśleniu wtóruje zdrowa, zbilansowana dieta oraz ruch.

    „Nie robię i nigdy nie robiłam nic specjalnego – zwierzała się w wywiadzie dla „Vivy” pani Helena. – Żadnych zabiegów z chirurgii plastycznej czy dermatologii estetycznej. Nic sobie nie wstrzykiwałam, nie podciągałam. Kilka razy w tygodniu przykładam pod oczy maseczkę z esencji herbaty. Świetnie działa. Zawsze mało jadłam. Lubię warzywa, owoce, nie przepadam za słodyczami. (…) Staram się ruszać. Usłyszałam kiedyś od rosyjskiego lekarza: Biegaj, jeśli nie możesz, spaceruj. Jeśli nie możesz spacerować, czołgaj się. Ale ruszaj”.

    We wrześniu 2023 roku dobiegająca dziewięćdziesiątki aktorka i modelka nagrała piosenkę „Czas nie istnieje” do słów Jacka Cygana i muzyki Marcina Nierubca. Jak widać, wciąż jest kobietą pełną pasji i niezwykłej witalności, która nie zamierza wracać na emeryturę.

    Więcej o sylwetkach kobiet znajdziecie tutaj.

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!

    Akceptuję Politykę prywatności / RODO i Regulamin serwisu

    Proszę podać swoje imię tutaj



    Inne w kategorii

    PARTNERZY