Więcej...

    Rozmawiamy: z Ewą Wachowicz – wielbicielką wspinaczki górskiej, autorką książek kulinarnych, pasjonatką podróży kochającą życie!

    Gospodyni i autorka programów telewizyjnych o tematyce kulinarnej. Wydała sześć książek o pieczeniu i gotowaniu. Wielbicielka wspinaczki wysokogórskiej, jazdy na nartach i tenisa. Kolekcjonuje płyty winylowe. Ceni smak życia w każdej postaci:-).

    Pełen grafik

    Katarzyna Kamińska: Ciężko Panią dopaść. Podróże, nagrania, treningi – umawiamy się od kilku tygodni 🙂

    Ewa Wachowicz: Jestem bardzo zabiegana. Właśnie odebrałam puchowe ubrania i wypożyczyłam telefon satelitarny, bo wyjeżdżam w kolejną podróż w ramach projektu Korona Wulkanów Ziemi. Tym razem lecimy na wyprawę trekkingowo wspinaczkową na Ojos des Salado. To najwyższy wulkan na Ziemi (drzemiący) – położony w Andach Środkowych, na granicy Argentyny i Chile. Jest drugim, co do wysokości szczytem górskim na półkuli zachodniej, drugim na półkuli południowej oraz najwyższym szczytem Chile. Taki szczyt to wyzwanie, dlatego m.in. przez ostatnie pół roku odbywałam bardzo intensywne treningi fizyczne.

    To jakaś nowa pasja?

    To hobby jeszcze z czasów liceum, kiedy to ogromną atrakcją były wyprawy w Tarty lub Bieszczady – przejścia trudnymi trasami i zdobywanie nowych szczytów. Obecnie za mną już dużo trudniejsze wyprawy, jak ta ostatnia na wulkan Giluwe w Papui Nowej Gwinei. Tam z reguły pada deszcz, a skały pokrywa trawa, więc jest bardzo ślisko. Ale pogoda nam dopisała i byliśmy pierwszą ekipą, która zdobyła ten szczyt!

    Podróże

    Podróżuje Pani od dawna, to chyba się zaczęło przy produkcji „Podróży kulinarnych Roberta Makłowicza”…

    Jeszcze wcześniej, kiedy w wieku 20 lat zostałam Miss Polonią zaczęłam podróżować po świecie. To było dla mnie niezwykłe, bo pochodzę z małej miejscowości, a otworzyły się przede mną możliwości odwiedzenia najbardziej niedostępnych na początku lat 90. krajów. Potem moje życie skręciło w stronę polityki, a teraz, kiedy moja córka podrosła i pojawiły się możliwości finansowe, zaczęłam wyjeżdżać na wspinaczkę wysokogórską. Podczas jednego z wyjazdów stwierdziłam, że warto postawić sobie jakiś cel i do niego dążyć, podporządkowując mu realizację planów wspinaczek. I tak rozpoczął się projekt: Korona Wulkanów Ziemi.

    Skoro wróciłyśmy do czasów Miss Polonia… czuła się Pani wtedy piękna, pewna siebie?

    Pewna siebie? Przecież miałam dopiero 20 lat! (śmiech). Czułam się piękna, bo wyrosłam w domu, w którym dla moich cudownych rodziców zawsze byłam najpiękniejsza. Oczywiście, widziałam w sobie różne mankamenty: chciałam zrzucić kilka kilogramów i uważałam, że mam za grube brwi. Ale generalnie było mi ze sobą dobrze. To, że zostałam najpiękniejszą Polką pomogło mi nabrać do siebie dystansu.

    Dystans

    Dystansu?

    Podróżując po świecie, jako królowa piękności szybko przekonałam się, że uroda jest kwestią gustu. Jednemu podobają się blondynki, innemu rude. Zobaczyłam też, jak różny jest kanon urody. Kobieta szczupła z małym biustem w Brazylii jest nieatrakcyjna. Tam na topie są duże biodra.

    Czyli zawsze akceptowała Pani siebie…

    Nigdy nie miałam z tym problemów. Szacunek do siebie, przyrody i drugiego człowieka wyniosłam z domu. Szacunek, oprócz miłości jest jedną z najważniejszych rzeczy na świecie. Wiedziałam, że nie wolno przejmować się opiniami innych ludzi, bo jednego dnia będą mówić o tobie w superlatywach, a przez noc zmienią zdanie. Mama mi zawsze powtarzała, że najważniejsze jest być ze sobą w zgodzie.

    Często Pani też mówi, że to właśnie Mama nauczyła Panią gotować.

    Wychowałam się na wsi, gdzie nie było restauracji. Gotowało się w domach i to w nich odbywały się wszystkie uroczystości. Pamiętam, jak szykowałam z mamą 15-daniowe przyjęcia na 20-30 osób. Poza tym, źródłem inspiracji kulinarnych były i są dla mnie podróże. Jestem maniaczką gotowania, dlatego z każdej wyprawy wracam z workiem przypraw i przepisów. Zawsze mam przy sobie zeszyt, w którym zapisuję smaki i to, co mnie zaciekawiło, zainspirowało, zestawiam w nim przyprawy, by potem odtworzyć je w domu. Łączę je z polskimi produktami i zawsze powstaje jakaś nowa potrawa.

    Programy kulinarne

    Polacy uwielbiają programy kulinarne, bo dzięki nim wiadomo m.in. do czego użyć jakiegoś wyjątkowo egzotycznego produktu. O czym powinniśmy pamiętać w tym całym kulinarnym szaleństwie?

    Wśród tylu smaków i kolorów nie możemy zapomnieć, że polska kuchnia jest najlepsza, bo te potrawy są najlepiej przystosowane do klimatu, w którym żyjemy. To wielkie bogactwo, z którego trzeba czerpać.

    Klimat się nam zmienia…

    Najważniejsze, żeby w jedzenie zaangażować głowę, żeby ciało było dobrze odżywione. Jak wiadomo, żyjemy w czasach globalnego marketingu, wmawiane są nam dobre diety i pojawiają się badania naukowe, które raz mówią, co jest zdrowe, a za chwilę okazuje się, że kolejne sugerują coś odwrotnego.

    Jajka

    Tak, jak to było z jajkami.

    Dla mnie to było niezrozumiałe, jak można było mówić, że są niezdrowe. Przecież jajko to najnaturalniejsza na świecie bomba witaminowa. Podobnie z tłuszczami: olej palmowy, oleje utwardzane są złe, ale masło jest dobre, bo dostarcza nam energii i witamin. A jak jest z margaryną? Najnowsze badania mówią, że jest rakotwórcza. W Ameryce jest już zakaz jej sprzedaży.

    Trzeba w takim razie słuchać siebie, jeść to, na co mamy ochotę.

    Każda kobieta w ciągu miesiąca ma inną gospodarkę hormonalną związaną z cyklem miesiączkowym, dlatego każda z nas ma inne trawienie. Trzeba poznać własny organizm i zobaczyć, co dla nas jest zdrowe i potrzebne. Ostatnio czytałam wywiad ze znanym aktorem, któremu umarła mama na nowotwór jelita, mówił w nim: że całe życie się odchudzała, dbała o siebie i jadła zielone jedzenie. Mój tata całe życie je tłusto, bogato, cieszy się życiem i jest szczęśliwy. A najważniejsze… jest ciągle ze mną.

    Kobiety przez cały czas powinny też pamiętać o potrawach zawierających żelazo.

    Moja babcia miała znakomitą metodę na niedobory żelaza. Zbierała, stare żelazne gwoździe wbijała w jabłko i zostawiała na całą noc. Rano te gwoździe wyciągała i zjadała jabłko. Zawierały najlepiej przyswajalną formę żelaza.

    Są jakieś badania medyczne, które mogą nam pomóc poznać swój organizm?

    Ostatnio zrobiłam badania genetyczne, z których wyszło, że mam gen otyłości. Muszę bardzo świadomie dbać o siebie, nie zaniedbywać treningów i świadomego odżywiania.

    Lubię o siebie dbać

    A dokładniej?

    Bardzo lubię o siebie dbać – myślę, że to ważne, żeby to lubić. Nigdy nie kładę się spać w makijażu. Zawsze mam oczyszczoną twarz, na którą kładę krem i czasem jakieś serum. Często też kupuję maseczki polskich firm, których jestem wielbicielką. Raz na trzy miesiące lub jak mam czas, to częściej, chodzę do kosmetyczki na dobre oczyszczanie twarzy. Bardzo lubię peeling kawitacyjny, maseczki z alg i masaż twarzy. Po takich zabiegach od razu czuję, że skóra inaczej wygląda.

    A co z upływającym czasem…

    Mam wiele szacunku do życia i dziękuje za każdy dzień. Przecież nie będę się boksować z Panem Bogiem, że się starzeję, bo to nie ma sensu. Na tym polega życie, że z wiekiem się zmieniamy. Przybywa nam lat, ale i doświadczenia. Czuję się cudownie w wieku, w którym jestem obecnie.

    Zapach

    Czym tak nieziemsko Pani pachnie…

    (śmiech!) Perfumy/zapachy to temat na kolejną rozmowę, bo jestem ich wielbicielką. Teraz akurat pachnę perfumami z krótkiej serii Armaniego, które kupiłam w Dubaju, a można je dostać tylko na Bliskim Wschodzie. Używam niszowych zapachów. W zależności od nastroju i pory roku zakładam na siebie coś innego.

    Widzę, że ma pani przy sobie kilka książek. Coś do polecenia dla Dam?

    Czytam właśnie Wojnę i Pokój Lwa Tołstoja. Jestem także fanką współczesnych polskich thrillerów. Ostatnio skończyłam też czytać Pogromcę lwów Camilli Läckberg i całą trylogię kryminalną o prokuratorze Teodorze Szackim – Zygmunta Miłoszewskiego. Sięgam też po książki z dziedziny psychologii jedną z ulubionych jest Potęga podświadomości, której autorem jest Joseph Murphy.

    Przed nami wiosna, ale i wiosenne przesilenie… Czujemy się zmęczeni…

    Odrobina cukru nie zaszkodzi. Polecam gorącą czekoladę, ćwiczenie jogi i medytację. No i każdego dnia rano trzeba sobie powiedzieć, że dziś będzie szczęśliwy dzień. Jak tak go sobie zaplanujemy, to jest duże prawdopodobieństwo, że ten plan się zrealizuje. Lepiej planować, że będzie dobrze, niż źle.

    Wspinaczka

    Czego Pani życzyć, skoro jedzie się Pani wspinać?

    Aby góra puściła!

    Aby góra puściła!

    Rozmawiała: Katarzyna KAMIŃSKA

    Zdjęcia: Promiss, Polsat/Krzysztof Dubiel, Voyo Bąkiewicz























    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!

    Akceptuję Politykę prywatności / RODO i Regulamin serwisu

    Proszę podać swoje imię tutaj



    Inne w kategorii

    PARTNERZY