Więcej...

    14 lat gehenny. Uciekła, gdy oprawca trafił do szpitala

    Ostatniego dnia lipca rosyjskie media obiegła szokująca informacja – w Czelabińsku zatrzymano mężczyznę, który przez 14 lat więził w swoim domu młodą kobietę. Zwabił ją do swojego domu, gdy miała zaledwie 19 lat. Była maltretowana i gwałcona. Bała się uciec, bo na jej oczach zginęła inna przetrzymywana kobieta – jej szczątki znaleziono w piwnicy mrocznego domostwa na ulicy Festiwalowej.

    Na nagraniach udostępnionych przez rosyjski Komitet Śledczy, widać parterowy dom na przedmieściach. Zniszczone, stare okna, poblakła, obłażąca farba na ścianach, przed domem porzucone, zardzewiałe sprzęty i śmieci. Wewnątrz po brudnej podłodze ostrożnie poruszają się śledczy i policjanci w błękitnych koszulach. To właśnie tu, w zapuszczonym i jakby niezamieszkałym domu 14 długich lat spędziła Jekaterina, 33-letnia obecnie kobieta, która dawno temu, jeszcze jako nastolatka, zaczęła rozmawiać na dworcu z nieznajomym mężczyzną.

    Samotna

    Życie nie oszczędzało Katii (zdrobnienie od Jekaterina) i jej starszej siostry Leny. Gnieździły się z rodzicami w maleńkim mieszkaniu w starym baraku. Rodzice pili, aż zapili się na śmierć. Wtedy siostry trafiły do domu dziecka. Lena, kiedy tylko skończyła 18 lat, wróciła do mieszkania po rodzicach, Katia dołączyła trzy lata później. Niestety, alkohol porwał również ją, a nikt z dorosłych nie zainteresował się losem dziewczyny, która poza siostrą nie miała nikogo bliskiego. Dlatego, gdy pewnego letniego dnia w 2009 r. na dworcu w Czelabińsku do Katii podszedł niski, chudy mężczyzna z ciemnymi włosami i ciężkim spojrzeniem, który zaproponował jej wspólne wypicie „po kieliszeczku”, po prostu ruszyła za nim. Mężczyzna powiedział, że ma na imię Władimir i mieszka z matką, która zajmuje drugą połowę dużego domu w pobliskiej miejscowości Smolino, na ulicy Festiwalowej.
    Katia wahała się, zanim weszła do pomieszczenia, w którym paliła się tylko jedna goła żarówka, ale wizja wypicia alkoholu była silniejsza. Gdy tylko zamknęły się za nią drzwi, mężczyzna, który dotąd mówił do niej spokojnym i cichym głosem, zaczął ją bić. Po chwili związał jej ręce ręcznikiem i zaczął grozić nożem. Przerażona Katia była całkowicie bezradna. Zastraszona, zgwałcona, pobita niemal do nieprzytomności. Uznała, że nie ma szans pokonać starszego od siebie, silniejszego mężczyzny. Od tego dnia zaczęło się maltretowanie i codzienne grożenie śmiercią.

    Rok później, w 2010 r., Władimir przyprowadził do domu kolejną kobietę – przedstawił ją matce jako Oksanę. Mogła mieć ok. 30 lat. Ona też padła ofiarą wielokrotnych gwałtów i maltretowania. Po kilku tygodniach spróbowała uciec, ale Władimir brutalnie ją pobił i zadał kilka ciosów łomem. Ciało rozczłonkował i zakopał w piwnicy i ogródku.

    Poszukiwana

    Lena, siostra Katii, zgłosiła jej zaginięcie. Policja jednak nie wpadła na żaden trop, a Lena jest przekonana, że poszukiwania nie były zbyt intensywne. Kilka razy przychodziła na komisariat, żeby zapytać, czy są jakieś nowe wieści, policjanci zawsze jednak zapewniali ją, że poszukiwania trwają. W 2018 r., czyli prawie dekadę po zaginięciu Katii, Lena po raz ostatni szukała siostry – musiała sfinalizować sprawy spadkowe i własność mieszkania. Wtedy straciła nadzieję, że Katia wróci.

    Tymczasem Jekaterina, od lat więziona przez Władimira, nie mogła nawet wyjść z domu na dwór, by zobaczyć słońce i odetchnąć świeżym powietrzem. Matka jej oprawcy, choć mieszkała w tym samym domu i codziennie widywała Katię, prawie wcale się do niej nie odzywała. Twierdziła, że nie chce się wtrącać w „związek” syna.
    Władimir coraz bardziej izolował się od świata – również przestał wychodzić z domu, ciągle przesiadywał przed telewizorem, albo maltretował Katię. Jego matka handlowała na bazarze oprawkami okularów, by dorobić do emerytury, czasem nawet przyjmowała w swojej części domu gości, jednak od czasu pandemii sąsiedzi coraz rzadziej ją widywali. Przez ostatni rok myśleli wręcz, że dom jest opuszczony – w nocy w oknach nie paliły się światła, nikt nie krzątał się ani na podwórku, ani przed domem. Ostatniej zimy nikt nawet nie odgarniał śniegu przed furtką.

    Furia

    Nie wiadomo, jak długo trwałaby gehenna Katii, gdyby pod koniec lipca b.r. Władimir nie chwycił za nóż i nie zaczął grozić swojej matce. Kobieta zdołała wezwać karetkę. 51-letni obecnie mężczyzna trafił do szpitala psychiatrycznego. Katia, korzystając z zamieszania, uciekła z domu i na piechotę wróciła do rodzinnego domu. Lena na widok siostry doznała szoku. Po chwili rozmowy od razu wezwała policję, która przesłuchała Katię i natychmiast aresztowała Władimira. Przed domem „maniaka”, jak okrzyknęła go prasa, pojawiły się policyjne samochody. Gdy Katia opowiedziała o tym, co wydarzyło się w 2011 r., śledczy znaleźli w piwnicy szczątki kobiety. Wtedy do radiowozów dołączył katafalk.
    Władimir Czeskidow został aresztowany na dwa miesiące, wkrótce stanie przed sądem. Zarzuty usłyszała też jego matka, Walentina, której prokuratura postawiła zarzuty współudziału w porwaniu i uwięzieniu Katii.

    Sąsiedzi matki i syna wciąż nie dowierzają, że za wysokim płotem zniszczonego domu przez tyle lat toczył się dramat młodej kobiety. Wspominają sprawę Wiktora Mochowa, który przez cztery lata więził dwie młode dziewczyny we własnoręcznie wykopanej piwnicy swojego domu, a w 2021 r. wyszedł z więzienia po 16 latach odsiadki.

    Więcej o kulturze znajdziecie tutaj.

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!

    Akceptuję Politykę prywatności / RODO i Regulamin serwisu

    Proszę podać swoje imię tutaj



    Inne w kategorii

    PARTNERZY