Więcej...

    Tak długo, jak siebie sama nie docenisz, tak długo nie będziesz doceniona

    Jesienny wieczór, ja z kubkiem gorącej kawy, patrzę w okno. Z drugiej strony okna wieje wiatr i pada deszcz. Nawet pogoda nie rozpieszcza tego wieczoru, obracam się na drugą stronę, spoglądam w ciągle nieotwarte drzwi mojego domu i zastanawiam się, co się stało w moim życiu, że nagle zawitała do niego jesień. Co ciekawe zawitała w każdym jego aspekcie. Mam nawet wrażenie, że do końca mojego istnienia, zostało już tak niewiele. Co się stało z resztą pór roku? No cóż, może zastanawiacie się, co tak naprawdę skłoniło mnie do przemyśleń. To długa historia, ale posłuchajcie jej fragmentu.

    Kiedyś, lata temu, usłyszałam taką opinię, że jak wstajesz z łóżka i boli cię wszystko, to przeżyłaś już swoje i nawet przeżyłaś więcej, niż mogłoby Ci się wydawać. Tak było ze mną, przeżyłam w swoim życiu chyba wszystko. ,Każdy pomysł który wpadał mi do głowy, z miejsca był realizowany. Dobrze się w tym życiu bawiłam, mam wrażenie, że czasem nawet za dobrze, a na pewno większość moich znajomych tak myślała.

    Teraz jak o tym myślę, to chyba nie tylko znajomych, praktycznie wszyscy uważali, że strasznie dobrze się w tym życiu bawię. Strasznie dobrze… jak to czytam mam w głowie mieszane uczucia, paradoks, oni nie mieli. Nie wiem, czy to zazdrość, czasem miałam wrażenie, że wielu ludzi mi zazdrościło pieniędzy, urody, pomysłu na życie. Wiecie, to są wszystkie te dyskusje, w których słyszysz: tej to dobrze, ty to nie masz na co narzekać.
    No i w sumie nie miałam, taka prawda. Szukałam swojego miejsca w życiu, chyba wszędzie wydawało mi się, że zaraz go odnajdę, ale zaraz wpadał kolejny pomysł i ciągle wydawał się lepszy. Chciałam być kimś. Tak, to prawda, powtórzę, chciałam być kimś.

    Nie zastanawiałam się, czy robię dobrze dla siebie, czy dla kogoś. Chciałam, żeby mnie doceniano, chciałam usłyszeć: „tak dużo osiągnęłaś, tak wiele Tobie się udało”. Chciałam to usłyszeć, ale w oczach wielu byłam wariatką, której miejsce na ziemi stanowiło duży problem. Co ciekawe, uważali mnie za wariatkę, ale mimo tego zazdrościli. Jak teraz o tym myślę, to zazdrość musi być duża, jak pewnego dnia zaczynasz zazdrościć komuś, kto według ciebie nie ma piątej klepki.

    Z jednym muszę się zgodzić, szukanie swojego miejsca, fakt, stanowiło duży problem w sumie nawet się z tym nie starałam kłócić. Nie wiedziałam, czy wybuduję dom i będę w nim szczęśliwa, nie wiedziałam czy wyjadę za granicę i będę szczęśliwa, nie wiedziałam czy będę mieć zawód w administracji, czy w jakiejś innej branży i będę szczęśliwa. Cóż, gdzieś nie było mi dane zagrzać długo miejsca. Prawda jest taka, że miotałam się, szukałam i wątpiłam.

    Tak leciały mi lata, na początku 2 z przodu, potem 3, potem 4 i nagle się obudziłam, z przodu było 5, nawet nie zdążyłam się dobrze do tego przyzwyczaić i już było 6. Niewiele brakuje mi do emerytury, a co tu będę dużo oszukiwać, już dawno mogłabym na niej być, ale ja nie wiem, czy emerytura to moje miejsce…

    Tak sobie myślę, że ja dalej liczę na to, że ktoś mnie doceni, że ktoś uzna, że dałam z siebie w życiu wszystko… czy to usłyszę, pewnie nie, bo ja uważam, że ludzie nie są skłonni mówić takich rzeczy. Na pewno nie są i to jest najtrudniejsze we współczesnym świecie, chociaż jak byłam młoda było jeszcze gorzej. Ludzie szybciej rzucą komuś kłody pod nogi, niż zauważą, ile mogą sobie dać dobrego, bo przy odrobinie szczęścia, można się tak bardzo wspierać.

    Głęboko westchnęłam, no tak, można się wspierać, a ja dalej czułam, że jestem sama i nie czułam się dość dobrze. Przeżyłam sześćdziesiąt parę lat i wydawało mi się, że nieźle sobie radzę, że nie potrzebuję dodatkowych bodźców do życia, aż pewnego dnia w stowarzyszeniu trzeciego wieku usłyszałam słowa jednej z prowadzących zajęcia: „tak długo, jak siebie sama nie docenisz, tak długo nie będziesz doceniona”. Dla mnie, po tylu latach czekania, aż ktoś mi to powie, było niesamowite.

    Miałam pytanie w głowie, gdzie ja całe życie byłam, dlaczego nigdy wcześniej nie usłyszałam tych słów, dlaczego wcześniej nie miałam o tym zielonego pojęcia. Za moich czasów, nikt nikogo nie wspierał i nie mówił, że trzeba się zaakceptować, pokochać. Myślę sobie, że wielu ludzi w moim wieku, kiedy to zdanie usłyszy, będzie myślało, że to jakaś brednia. W sumie generalizuję, ale takie mam wrażenie. Skoro tyle lat przeżyłam, nigdy tego nie słysząc, to albo o tym nikt nie wiedział, albo nikt o tym głośno nie mówił.

    Czy w końcu siebie doceniłam? Jak sami możecie zauważyć, na pewno doznałam szoku i zaskoczenia. Jednak jak mam być szczera, nie do końca wiedziałam jak to zrobić. Ciężko nauczyć stare drzewo żyć inaczej. Wiecie, ja chyba tak długo czekałam na to, że ktoś mi to powie, że nawet jeśli dziś sobie to mówię, to chyba sama nie wierzę. To jest trochę tak, jak mówiła ta prowadząca, największą wartością tego zdania jest to, aby w nie uwierzyć, a nie tylko je usłyszeć i wyrazić na jego temat opinię. Tutaj był największy problem całej tej sytuacji, w stosunku do siebie, kompletnie nie wierzyłam, że mogę się docenić.

    Jednak postanowiłam Wam o tym powiedzieć, piszę to do was młodzi ludzie, żebyście wiedzieli, że tak długo jak sami siebie nie docenicie, nie uznacie, że jesteście warci wszystkiego co najlepsze, tak długo nie zaznacie spokoju. Ja poświęciłam wiele lat, w sumie nawet nie wiem na co, chyba na gonitwę za uczuciem satysfakcji, dumy, aż teraz głos mi się łamie, kiedy o tym mówię. Całe życie spędziłam na tym, żeby gonić uczucie dumy, chciałam poczuć się dumna, nie udało mi się. Dlatego Wam życzę, żebyście pewnego dnia, byli z siebie naprawdę dumni… i to Wasze zadanie, aby tak szczerze czuć dumę, nieważne do czego dojdziecie, jak daleko zajdziecie, bo uczucie dumy, nie jest pychą, jest nagrodą i tego Wam życzę. Im wcześniej zaczniecie, tym będziecie mieli więcej szans na to, aby móc docenić siebie. Oto przesłanie, od kogoś, kto czekał na to zdanie bardzo długo. A teraz twoje zadanie, aby wziąć sobie to do serca i coś z tym zrobić, albo zwyczajnie podążać jak ja, czyli ślepo, aby na końcu mieć poczucie, że się wiele tych szans zmarnowało.

    Paulina Oleśkiewicz — kobieta nieszablonowa, szukająca swojej drogi i samej siebie. Zakładała firmy i je traciła, otarła się o wojsko, pracowała na budowie, cały czas największą przyjemność sprawiało jej słuchanie ludzi. I tak dotarła do miejsca, w którym jest teraz — realizuje się w life coachingu, ale nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Z powodzeniem pisze i nadal szuka. Przedstawione historie są historiami ludzi, z którymi w swojej pracy i życiu się spotkała.

    Więcej o psychologii znajdziecie tutaj.

     

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!

    Akceptuję Politykę prywatności / RODO i Regulamin serwisu

    Proszę podać swoje imię tutaj



    Inne w kategorii

    PARTNERZY